Rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej, Janusz Sejmej, wyraził w piątek swoje zdanie na temat incydentu z frachtowcem przewożącym pociski przeciwlotnicze przeznaczone do ochrony lotniska w Jasionce koło Rzeszowa. Zapewnił, że te niespodziewane komplikacje nie będą miały wpływu na działania ochronne realizowane na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Frachtowiec Finlandia Seaways, transportujący pociski rakietowe NASAMS do Gdyni, utknął w norweskim porcie Stavanger. Okazało się, że podczas opuszczania portu kadłub jednostki uderzył o dno nabrzeża. Do tego incydentu doszło w czwartkowy wieczór. Rzecznik MON podkreśla jednak, że „oczekują na wsparcie ze strony Norwegii”, które – jak zaznacza – „będzie kolejnym systemem poprawiającym nasze bezpieczeństwo”.
Statkiem Finlandia Seaways zarządzający jest cywilny operator, wynajęty przez norweskie siły zbrojne do przewozu systemów przeciwlotniczych NASAMS do Polski. Te systemy, wraz z samolotami F-35, miały za zadanie chronić wojskowe lotnisko pod Rzeszowem.
Janusz Sejmej uspokaja, mówiąc że: „Komplikacje dotyczące wsparcia naszych działań obronnych na wschodniej flance NATO w żaden sposób nie przeszkodzą w realizacji tego procesu. Nasze systemy ochronne działają na tej flance bez zakłóceń, tak samo jak systemy naszych sojuszników”. Dodaje też, że opóźnienia w dostarczeniu pocisków przez frachtowiec nie wpłyną na działania tych systemów.
Wcześniej Hanne Olafsen, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Norweskich Sił Zbrojnych, powiadomiła, że broń na pokładzie statku nie została uszkodzona. Wszyscy członkowie załogi są bezpieczni, w tym osoby odpowiedzialne za dostarczenie pocisków.
„Gwarantujemy, że polskie lotnisko w Rzeszowie jest bezpieczne i jednostki NATO pozostaną tam tak długo, jak będzie to konieczne. Oczywiście musimy wziąć pod uwagę opóźnienia w dostarczeniu norweskiego sprzętu i obsługi, ale nie będą one trwały dłużej niż kilka dni” – poinformowała Olafsen podczas rozmowy z PAP.