W ostatnim czasie doszło do ataków na kontenerowce transportujące polskie jabłka na Bliski Wschód oraz do Indii, Wietnamu, Bangladeszu i Chin. Blokada Kanału Sueskiego wywołała, że owoce nie dotrą do tych miejsc co najmniej przez kolejny miesiąc. Jednocześnie wiemy, że w kwietniu zaczyna się sezon na jabłka na półkuli południowej, a ich przesyłka nie jest uzależniona od trasy przez Kanał Sueski. Istnieje prawdopodobieństwo, że bieżący sezon dalekomorskich przesyłek jabłek może okazać się dla nas stracony – komentuje sytuację Michał Lachowicz, prezes La-Sad.
Kontenerowce przemierzające Kanał Sueski od pewnego czasu są celem ataków ze strony muzułmańskiego ruchu Huti z Jemenu. Droga ta służy również do eksportu polskich jabłek na Bliski Wschód i do państw azjatyckich takich jak Indie, Wietnam, Chiny czy Tajlandia. Sytuacja ta bezpośrednio wpływa na polski eksport owoców.
Przez Kanał Sueski i cieśninę Bab al Mandab przewożone są różne towary z Europy do Azji, nie tylko sprzęt, ale także żywność, w tym nasze jabłka. Obecnie ruch w tym obszarze jest zawieszony. Armatorzy proponują alternatywne rozwiązanie – transport wokół Afryki, jednak jego realizacja wymaga czasu i jest o 60% droższa. Tymczasem inne kraje, takie jak Nowa Zelandia, RPA czy Chiny, które również wysyłają jabłka na Półwysep Arabski, nie mają problemów z transportem. Wzrost cen dotyczy jedynie europejskich jabłek, dlatego nasze owoce tracą swoją konkurencyjność. Nie wspominając o tym, że zanim dotrą tam alternatywną trasą, pojawi się „luka” w dostawach trwająca co najmniej miesiąc.