Nadchodzące dni to czas decyzyjny dla Rady Ministrów, która ma zatwierdzić strategię rozwoju lotnictwa polskiego aż do 2030 roku, z możliwością przedłużenia do 2040. Plan ten budzi jednak szereg kontrowersji, zwłaszcza wśród linii lotniczych, które nie kryją swojego niezadowolenia.
Przyczyna krytyki związana jest przede wszystkim z tym, że omawiana strategia daje pierwszeństwo Linii Lotniczym LOT oraz Centralnemu Portu Komunikacyjnemu (CPK), niemal całkowicie ignorując znaczenie regionalnych lotnisk. Co więcej, plan nie przywiązuje wystarczającej uwagi do dynamicznego wzrostu popularności tanich przewoźników, takich jak Ryanair czy Wizz Air, które obecnie kontrolują ponad połowę polskiego rynku lotniczego. Dodatkowo, a najprawdopodobniej najważniejsze, strategia opiera się na danych statystycznych pochodzących jeszcze z 2019 roku, kiedy to rzeczywistość była zupełnie inna i wiele zmian zachodziło zarówno na arenie lotnictwa polskiego, jak i europejskiego.
„Rynek lotniczy w Europie i na świecie od tamtego czasu przeszedł gruntowną metamorfozę poprzez niespodziewane wydarzenia takie jak wybuch pandemii w 2020 roku czy atak Rosji na Ukrainę z konsekwentnym wprowadzeniem sankcji.” – komentuje Michał Kaczmarzyk, prezes linii Buzz, będącej polskim oddziałem Ryanaira. „Pandemia zmusiła branżę lotniczą do strukturalnej przebudowy ruchu. Zauważyć można wzmożone zainteresowanie podróżami bezpośrednimi w obrębie Unii Europejskiej oraz zwiększoną liczbę podróży o charakterze turystycznym kosztem podróży służbowych. Niestety dokumenty przywoływane w projekcie strategii rozwoju nie biorą pod uwagę tych nowych trendów” – dodaje Kaczmarzyk i wyraża obawy, że ta polityka zostanie przeforsowana mimo wszystko i stworzy „potworka” który zostanie przyjęty i zatwierdzony jeszcze przed wyborami.